Wlasnie wrucilem z kina jestem lekko zmieszany. Wiec napisze to co wiem, ten film jest dzielem samym w sobie. Polaczenie miuzicalu i dramatu jest tak plynne ze jak kiedy sie wychodzi z kina czlowiek sie zaczyna dziwic jak to wogule bylo mozliwe. Manipulacje kamera sposob krecenia wprowadza widza w film i to w taki sposob jak by to sie wszystko dzialo "w nim" w jego "uczuciach". Film ma w sobie tak wielka dawke emocji tak pokazana ze az namacalna.
Film traktoje i przypomina nam (przynajmniej w moim odczuciu) ze nie jestesmy sami dla siebie i ze zyjemy dla innych... (jak kolwiek ktos z was to zrozumie).
Osobiscie jak bym wiedzial ze to jest takiego rodzaju film to bym nie poszedl bo kilku scen wrecz nie moglem ogladac ... moze i jestem za bardzo wrazliwy i czuly ale tez kropli krwi nie uronilem film mnie nadal trzyma i nie moge spac wiec usiadlem do komputera i napisalem to co myslalem... i nie napisalem czego jeszcze nie przemyslalem.
PS. "... zycie zyje..."